Jestem agnostykiem, po co mi dowód istnienia Boga?

by Maciej Zasada

Tak, jestem agnostykiem, to prawda.

W moim Dowodzie nie chodzi jednak o samego Boga, a o logikę, którą się posługuję, aby uprawomocnić jego istnienie. Bóg jest pretekstem. Bóg jest dla mnie przede wszystkim instancją logiczną, pretekstem do zastanowienia się nad człowiekiem, nad różnicami, które nas ludzi od istoty idealnej odróżniają, nad naszym miejscem we Wszechświecie i nad możliwością kolportacji uniwersalnego sposobu myślenia i wartościowania.
Tak długo bowiem, jak długo będziemy posługiwali się dwuwartościową logiką, w której kłamstwo jest jedną z dwóch logicznych wartości, i w której zło jest jedną z dwóch wartości etycznych, tak długo zachowany zostanie pomost, który łączy nas z naszymi najdalszymi, najprymitywniejszymi i najbardziej krwiożerczymi przodkami oraz z ich niewesołą rzeczywistością.

Wykorzystanie Boskiej instancji jako kontrastu jest podyktowane potrzebą uzmysłowienia sobie i innym, że nasz świat jest wprawdzie zdeterminowany przez logiczne mechanizmy, lecz że archaiczna logika stojąca za nimi, nie jest systemem docelowym i ostatecznym. Przykład Boga i jego spojrzenia na świat, mimo że tylko hipotetyczny, uświadamia nam, że zmiana logicznego paradygmatu jest osiągalna już z poziomu naszej aktualnej racjonalności. Już samo to, że jesteśmy w stanie znaleźć sens w uniwersalnej perspektywie nie zawierającej krzywdzących przesądów, stereotypów, czy jednoznacznych czarno-białych werdyktów jest dobrym sygnałem.

To, że raz po raz cofamy się do poziomu człekokształtnych, to że nieistotne stają się wtedy kultura, sztuka, czy cywilizacja, a rośnie znaczenie podziałów, jest spowodowane tym, że nasz system logiczny jest archaiczny – pochodzi on z czasów, kiedy kultura i stopień ucywilizowania nie miały dzisiejszego znaczenia, a liczyły się zdecydowanie, szybkość oceny sytuacji, czy szybkość reakcji na zagrożenie.

Dzisiejszy świat coraz mniej przypomina tamten. Ludzie porozumiewają się, zawierają znajomości i wymieniają informacje. Świat czarno-białych podziałów skończył się wraz z internetową szybkością i skalą rozprzestrzeniania się informacji.

Istnienie czarno-białych podziałów jest jednak nieodzownym wymogiem ludzkiej logiki. Przekonujemy się o tym w Polsce – tu u władzy są ludzie archaiczni, ludzie polaryzujący, ludzie broniący „tradycji”, a w rzeczywistości rozpadającego się logicznego i etycznego porządku dwuwartościowej logiki.

Dwuwartościowa logika nie akceptuje uniwersalnych wartości. Świat urządzony według niej, potrzebuje widocznych gołym okiem podziałów na swoich i obcych, dobrych i złych, na to, co prawdziwe i na to, co uważamy za kłamstwo. Taki świat, to świat skaczących sobie do oczu małp, to świat, w którym jesteś albo z nami, albo przeciwko nam, to świat, do którego przywykłaś, bo nikt ci nigdy innego nie wskazał.

Istnienie symetrycznych różnic jest podstawą dwuwartościowej racjonalności, a co za tym idzie, podstawą świata, w którym od tysięcy lat żyjemy…I właśnie w tym leży problem.

Bez funkcjonującego przykładu nie jestem w stanie nikogo przekonać do sensu uniwersalnej perspektywy. Jesteśmy do tego co ludzkie tak bardzo przywiązani, że nie widzimy sensu w tym co boskie.

Przykład boskiej perspektywy, boskiej racjonalności, racjonalności, która z założenia musi być uniwersalna, całkowita i absolutna, działa natychmiast.
Korzystając z przykładu boskiej istoty i jej uniwersalnego spojrzenia nie muszę nikomu tłumaczyć nowych zależności, przekonywać o przewadze uniwersalnych wartości – stają się one same przez się zrozumiałe, a ich sens czytelny.

Tu nie chodzi o Boga.
Tu chodzi o jego hipotetyczną perspektywę, której przejęcie oznacza bardzo konkretną zmianę logicznego paradygmatu człowieka.
Samo istnienie Boga, chociaż prawdopodobne, nie gra dla osiągnięcia tego celu żadnej roli – jest drugoplanowe (jest też drugoplanowe z innego, bardzo ważnego powodu: jeśli Bóg, to wszystkie jego aspekty, a do nich zaliczam również te, które nie mają nic wspólnego z semantyką zdań. Istota Boga nie daje się do końca zamknąć w słowach, a co za tym idzie, nie daje się do końca – czyli ostatecznie – zdefiniować…)

Moim Celem jest rewolucja umysłu. Moim Celem jest wypracowanie alternatywy dla małpiego rozumu. Moim Celem jest wyjebanie archaicznego świata w kosmos…z wszystkimi jego religiami, instytucjami i wartościami.
Ni mniej, ni więcej.

Wprzęgam Boga w logikę, żeby osiągnąć cel.
A Bóg?
A Bóg nawet jeśli nie posiada religii, to posiada światłość.
Ta światłość to otaczająca go uniwersalna przestrzeń logiczna.
Ku tej światłości prowadzę, niechaj i Ciebie porazi…

Oto sens Boga.

To nieistotne, czy w Niego wierzysz.
Nieważne, czy istnieje.